HOME | DD

Description
Kolejne ćwiczenie. chyba lepiej mi anatomia wyszła i całkiem zadowolona jestem z kopytka i uszek.

Wcale nie miał wyjść Bożydar, ale jak zobaczyłam tą twarz i rude włosy, to już zielone oczka musiały być.
To takie moje wyobrażenie diabła z dzieciństwa.
Dziadek mi kiedyś opowiadał o baboku (tu demon/diabeł, choć Baboki to ciut coś innego niż szatan, bo to małe istoty porywające dzieci, wiecie kiedyś nie było śliskich kocyków, aborcji też nie, a jakoś trzeba się było dzieciaka pozbyć. XD Ale mój dziadek diabła zwał babokiem, to się nie czepiajmy o poprawność, kiedyś nie było internetu). Owy babok siadał sobie na kamyczku, koło brzózek. Siadywał tak i mylił drogę wędrowcom.
Aż pewnego dnia z pobliskiej wsi na jagody wybrała się Krasna dziewczyna. A oczy miała błękitne jak niebo i inne takie tam cnoty.
Biesowy tak się spodobała dziewka, że siadał i grał jej na luteńce. Łaził za nią wszędzie... No do kościoła to nie wlazł, więc szczerze mówiąc prawie szczęście. Martwili się rodzice bo kto chce na zięcia diabła, co to mieszka w starym młynie. A bies jak się uwziął tak nie odpuszczał, łaził, grał, wył po nocy do okienka. A że sprytny diabeł był to się księdzu nie dał. Aż pewnego dnia młody cieśla, chłopak o czystym serduchu, obmyślił plan na diabła.
W nocy zajął pokój krasnej panny i jak bies zaczął wygrywać na luteńce , to mu ryp z wiadra wody święconej na łeb puścił. No i diabeł poszedł do diabł... w pizdu. The end.

Jakoś takoś to mniej więcej było.

Description
Kolejne ćwiczenie. chyba lepiej mi anatomia wyszła i całkiem zadowolona jestem z kopytka i uszek.

Wcale nie miał wyjść Bożydar, ale jak zobaczyłam tą twarz i rude włosy, to już zielone oczka musiały być.
To takie moje wyobrażenie diabła z dzieciństwa.
Dziadek mi kiedyś opowiadał o baboku (tu demon/diabeł, choć Baboki to ciut coś innego niż szatan, bo to małe istoty porywające dzieci, wiecie kiedyś nie było śliskich kocyków, aborcji też nie, a jakoś trzeba się było dzieciaka pozbyć. XD Ale mój dziadek diabła zwał babokiem, to się nie czepiajmy o poprawność, kiedyś nie było internetu). Owy babok siadał sobie na kamyczku, koło brzózek. Siadywał tak i mylił drogę wędrowcom.
Aż pewnego dnia z pobliskiej wsi na jagody wybrała się Krasna dziewczyna. A oczy miała błękitne jak niebo i inne takie tam cnoty.
Biesowy tak się spodobała dziewka, że siadał i grał jej na luteńce. Łaził za nią wszędzie... No do kościoła to nie wlazł, więc szczerze mówiąc prawie szczęście. Martwili się rodzice bo kto chce na zięcia diabła, co to mieszka w starym młynie. A bies jak się uwziął tak nie odpuszczał, łaził, grał, wył po nocy do okienka. A że sprytny diabeł był to się księdzu nie dał. Aż pewnego dnia młody cieśla, chłopak o czystym serduchu, obmyślił plan na diabła.
W nocy zajął pokój krasnej panny i jak bies zaczął wygrywać na luteńce , to mu ryp z wiadra wody święconej na łeb puścił. No i diabeł poszedł do diabł... w pizdu. The end.

Jakoś takoś to mniej więcej było.